Bezludna… 5. Przybycie jeszcze jednego rozbitka.

Pewnego dnia wieczorem, gdy nasi przy­jaciele siedząc na wybrzeżu roztrząsali ten problem po raz chyba setny, spostrzegli na morzu szalupę z samotnym wioślarzem.

Pospieszyli mu na ratunek. Z jego mowy wywnioskowali, że jest Polakiem. Wyjawił im. że jest Europejczykiem, który jako jedyny uratował się z rozbitego statku. Podał swoje nazwisko: Marcin Golden.

Opisali mu swoje położenie na wyspie mó­wiąc: – Chociaż żyjemy z dala od cywilizacji, nie możemy się skarżyć. Ziemia daje dobre plony, las również przynosi nam korzyści. Jednego nam tylko brakuje: pieniędzy, które by nam ułatwiły wymianę naszych produk­tów.

– A więc błogosławcie przypadek, który mnie do was sprowadził – odrzekł Marcin.

– Jestem bankierem i pieniądz nie stanowi dla mnie żadnej tajemnicy. W krótkim czasie mogę ustanowić dla was system pieniężny, z którego będziecie zadowoleni. Będziecie mieli wtedy wszystko to, co mają cywilizowani ludzie.

Bankier!… Bankier!… Anioł, który by przybył prosto z Nieba nie wzbudziłby w nich większego szacunku. Czyż w krajach cywi­lizowanych nie przyzwyczaili się kłaniać bankierom, którzy sprawują kontrolę nad ruchem finansów?

 

 

Dodaj komentarz