Kamil Stoch wygrał 65. Turniej Czterech Skoczni. Piotr Żyła zajął drugie miejsce, a na czwartej pozycji uplasował się Maciej Kot. Im to się udało! Przeskoczyli własne marzenia.
Dlaczego im się udało? Stworzyli wspaniały zespół ludzi. Oto Adam Małysz czterokrotny: mistrz świata, medalista olimpijski i zwycięzca klasyfikacji generalnej Pucharu Świata jako dyrektor sportowy skoków narciarskich i kombinacji norweskiej taszczył narty za zawodnikami. No i trener polskich skoczków, Stefan Horngacher austriacki skoczek narciarski, dwukrotny medalista olimpijski i pięciokrotny medalista mistrzostw świata.
Kamil Stoch o sukcesie: Wszystkimi wrażeniami się nie podzielę, bo jest ich tyle. W tej chwili jest we mnie tyle emocji, że nie potrafię powiedzieć, która jest najsilniejsza. Dziękuję wszystkim z całego serca: mojej rodzinie, trenerom, kolegom z drużyny, wszystkim tym, ludziom, którzy włożyli tyle wysiłku, żebym mógł stać dziś w tym miejscu. (…) To niesamowite, co zrobił Piotr podczas całego turnieju, ale nie tylko on. Cała nasza ekipa. Każdy dawał z siebie wszystko i każdy zasługuje na słowa uznania. Maćkowi też niewiele zabrakło do podium. Dawid Kubacki, Stefan Hula, Jasiek Ziobro i Klimek Murańka, wszyscy dawali z siebie wszystko i to jest wspólny sukces.
Adam Małysz: Popłakałem się, bo coś takiego, to cholera jasna można sobie było tylko wymarzyć. Maćkowi Kotowi zabrakło tylko siedmiu punktów, żeby też stanąć na podium, to tyle co nic. To była historia. Piotrek Żyła pewnie gdzieś w świadomości miał, że może być trzeci, ale że drugi to pewnie nawet sobie nie wymarzył. Już nie mówię nic o Kamilu Stochu, bo on jest w tak wysokiej formie, że w tym momencie musiał tylko skoczyć swoje.
I jeszcze Kamil Stoch: Zawsze powtarzam, że chcę po prostu wygrywać w czystej, sportowej rywalizacji. Dziś była na najwyższym poziomie. Ciśnienie było do samego końca. Starałem się myśleć tylko o sobie, o tym, co mam zrobić.
A politycy w Polsce? Warcholstwo pełną gębą. Bez zażenowania łżą, mataczą i kradną na potęgę i bez niezgrabność.