Państwo jest tworem naturalnym. Powstaje wszędzie tam, gdzie pojawiały się: organizmy, energia i materia nie ożywiona. Państwo to życie plus przestrzeń. Bez połączenia tych elementów nie ma państwa. Najmniejszym znanym nam detalem życia jest komórka, a przestrzeni punkt. W Świecie, który rejestrujemy i odbieranym naszymi zmysłami; państwo bez życia i przestrzeni nie istnieje. Jest to pewnik nie wymagający żadnego dowodu.
Wystarczy spojrzeć przez okno. Tu, u mnie, obok jest: dom, drzewo, dalej morze a na horyzoncie półwysep. Słonko świeci. Nie ma chmur. Powietrze jest czyste i przejrzyste. Jest cicho. Zieleń jest soczysta a morze gładkie i niebieskie. Wielu twierdzi, że to wszystko należy do naszego, ludzkiego państwa. Czyżby?
Oto Drzewo. Na pewno jest starsze ode mnie. Ile państw jest w i na tym Drzewie! Ptaszki. Owady. Gryzonie. Mrówki. Grzyby. Bakterie. We wszystkich tych państwach toczy się walka o byt. A Słonko to reguluje. Reguły dla wszystkich są jednakie. Proste i jednoznaczne. Tam nikt z niczego i przed nikim nie musi się tłumaczyć. No bo niby jak? Gąsienica za zjadanie liścia? Tak działają prawa. Ten porządek trwa miliardy lat! Zgodnie z prawem Boga lub natury. Jak kto woli.
Spójrzmy na państwo ludzi. To musowa organizacja. By prawidłowo działała niezbędne są cztery władze: stanowienie prawa, rządzenie, rozsądzanie i swobodny dostęp do informacji. Władcy zmieszali nazwy i pojęcia. I stało się! Oto władcy zwątpili w światło Słońca. Obywatele wznieśli bunt. Jakże to! Niezawisły i niezależny w swojej decyzji, prawowierny sąd; na podstawie naprędce skleconego prawa; dokonał swobodnej oceny dowodów. Uznał niską szkodliwość czynu społecznego i orzekł. TO BLASK BIJE OD WŁADZY.
Nadal patrzę. Widzę. Słonko świeci. Władzy nie widzę.
– O! Gąsienica zjada listek! A gąsienicę ptaszek!
– To bezprawie! Pod sąd go!
– Nie wolno komentować wyroków sądowych.
– Taaak? A w starożytności w epoce niewolnictwa z przekupnych sędziów zdzierano skórę. Żywcem!
– I oprawiano nią fotel następcy.