Człowiek siedzi cicho tak długo, jak długo jest mu dobrze. Kiedy zaś dzieje się jemu lub jego najbliższym krzywda, szuka tego stanu przyczynę. Ponad wszelką wątpliwość ustaliłem i zebrałem dowody na to, że w mojej Ojczyźnie, Rzeczpospolita Polska, w sposób bezwzględny i brutalny łamane są elementarne prawa człowieka i obywatela zapisane w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej (w skrócie KRP) oraz w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (EKPC) przez to, że w państwie stworzono kastę nietykalnych. Są to grupy społeczne strzegące swej: odrębności, pozycji społecznej, praw i przywilejów. Często oparte na dziedziczeniu. Tworzą one hierarchiczną strukturę społeczną prawnie usankcjonowaną – art. 17 KRP. Ludzi takich pozwoliłem sobie nazwać władcami państwa. Do nich należą: prawnicy (sędziowie, prokuratorzy, mecenasi) politycy [każdy kto piastuje stanowisko decydenckie, od decyzja, za nasze wspólne pieniądze pochodzące z podatków] oraz lekarze. Z tego powodu Polska nie jest: „dobrem wspólnym wszystkich obywateli” – art. 1. KRP; ani cywilizowanym „demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”- art. 2. KRP; albowiem nie obowiązują u nas: „prawo do skutecznego środka odwoławczego” – art. 13. EKPC; także „zakaz dyskryminacji” – art. 14. EKPC; również „zakaz nadużycia praw” – art. 17. EKPC. Podobne zapisy są w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, która nadal pozostaje tylko i wyłącznie: naiwnym, powszechnym i światowym chciejstwem.
Niebawem rozpocznę siódmy krzyżyk życia. Mam: tę samą małżonkę i nazwisko; dwóch dorosłych synów i jednego wnuczka. Jestem inwalidą pierwszej grupy, czyli ludzkim wrakiem i ruiną. Jest mnie coraz mniej. Pracę zarobkową rozpocząłem w 1966 r. jako robotnik w Gdańskiej Stoczni Remontowej. Potem byłem „trepem” = zawodowy wojskowy. Naprawiałem różne urządzenia. Legalnie poszedłem do cywila jako emeryt i rencista w sierpniu 1981 r. Swoje więc za komuny „odwarczałem” [od warczeć jak pies, któremu próbuje zabrać się pełną michę]. Jestem emerytowanym rencistą lub rencistą na emeryturze. Jak kto woli. Nie jest to jednak władcza funkcja publiczna. Później imałem się różnych zajęć. Również i biedowaliśmy. Głównie z powodu moich poglądów politycznych. W 1988 r. zostałem zmuszony do założenia własnej firmy. Nasza rodzinna firma była obecna na rynku przez ponad 13 lat. Głównie zajmowaliśmy się sprzedażą i naprawą sprzętu biurowego. Przez ostatnie kilka lat zajmowałem się pisaniną do władców państwa; inni, głównie prawnicy, nazywają to pieniactwem.
Będę władzą! Zgodnie z art. 10. KRP mamy trzy władze: ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Pierwszą władzą jest jednak informatyka, to znaczy: zbieranie, archiwizowanie, udostępnianie i zarządzanie informacją. Kto ma informacje, ten ma władze. Dziś gdy dostęp do internetu staje się coraz bardziej powszechny, każdy jest władzą nad posiadaną informacją. Jej upowszechnianie zależ tylko od nas. Podstawą prawną są art.: 8. 54. i 82. KRP. Ujawnienie informacji powoduje, że wzrasta jej pewność. Zaczyna działać zasada wielu oczu i uszu. Trudniej jest bezczelnie kłamać. Mam dość popularne nazwisko. Dlatego, aby nie obciążać cudzego konta i nie mylono mnie z kimś innym, obok nazwiska będę dopisywał delator [dawn. donosiciel, tajny oskarżyciel, denuncjant]. Czym jest donos i donosicielstwo nie trzeba tłumaczyć. Dla większości z nas, jest to coś bardzo obrzydliwego, co budzi wstręt, odrazę i niechęć. Jego podstawową cechą jest tajemnica. Ale nie tylko w naszym państwie, denuncjacje podniesione zostały do rangi najwyższej cnoty obywatelskiej. Delatorom zapewnia się bezkarność oraz stanowiska w administracji a także w biznesie a ja już nie zabiegam o żadne stanowisko. I rzecz najważniejsza. Moje donosy nie kieruję do władzy. Są one publiczne i kieruję je do każdego, kogo zainteresują moje: przeżycia, poglądy i rozważania.
Jako człowiek, który przez całe swoje dorosłe życie zajmował się techniką, jestem zwolennikiem konkretów. 2 + 2 zawsze jest 4. Jakby nie liczył. Dlatego będę się starał aby moja pisanina była krótka i precyzyjna. I to jest najtrudniejsze. Przecież nie zawsze zachodzi potrzeba wymyślania czegoś nowego. Wystarczy odrobina woli aby poszukać i poczytać. Od tego wszyscy możemy być tylko mądrzejsi. Jeżeli dodatkowo jeden drugiemu podpowie i pomoże, to może uda się jednak coś zmienić na lepsze. Nie dla siebie lecz dla nas wszystkich, którzy posługujemy się tym samym językiem.
Gdy ktoś zamierza mi powiedzieć, że moja pisanina jest do bani, to odpowiadam. Proszę poszukać siana. Jest ono dla przeżuwaczy. Trzeba zażyć a następnie pożuć. W tym czasie pomyśleć i samemu coś mądrzejszego wymyślić i upublicznić pod własnym nazwiskiem, bo z reguły, anonimy wędrują w koszu. Albo należy pozostać przy sianie i żuciu. Bo myślenie, to bardzo skomplikowany proces czynności ludzkiej. Natomiast wymyślanie czegoś nowego przychodzi samo. Tak jak po zimie przychodzi wiosna.
Każdy pisać przecież może. Czasem lepiej. Czasem gorzej.
Zaczyn