Najwłaściwszą formą wychowania dzieci zagrożonych jest, moim zdaniem, ognisko wychowawcze podlegające Państwowemu Zespołowi Ognisk Wychowawczych im. K. Lisieckiego („Dziadka”). § 2.1. Statutu PZOW brzmi: „Zadaniem PZOW jest wychowanie na dobrych obywateli Polski Ludowej dzieci i młodzieży, którym grozi wykolejenie moralno – społeczne lub które wykolejeniu temu częściowo uległy na skutek braku opieki lub na skutek niewłaściwych warunków wychowania w domu rodzicielskim, z jednoczesnym oddziaływaniem na rodziców lub opiekunów w kierunku pogłębienia poczucia ich moralnej odpowiedzialności za wychowanie tych dzieci”. Nie jest to żadna nowość. System wychowawczy wprowadzony przez K. Lisieckiego liczy już 65 lat! I co najważniejsze dzięki dużemu i poważnemu zaangażowaniu się ludzi tam pracujących, którym nie są obce losy dzieci niechcianych i niekochanych, ogniska wciąż wzbogacają swoją działalność uwzględniając najnowsze osiągnięcia pedagogiki i psychologii.
Niestety jest ich w naszym kraju zaledwie kilka… Mimo że tle lat prowadzona i sprawdzona jest ta działalność, wciąż znajduje się ona w fazie eksperymentu. Komu na tym zależy, aby nasze domy dziecka były przepełnione? Czy jest to potrzebne tym placówkom? Z tego, że mamy tyle zagrożonych dzieci i młodzieży utrzymuje się wiele organizacji i ludzi. Czy te środki i siły muszą być w taki sposób ześrodkowane? Działalność ta jest zbyt mocno rozdrobniona i nie przynosi pożądanych efektów. Zbyt wiele jest ogniw w pomocy dzieciom i co najgorsze nie współdziałają ze sobą. Działalność taka jest prowadzona jedynie z pozoru. Nie ma jednego ogniwa spinającego tę całą działalność – a szkoda! Wielka i ogromna to szkoda. Uważam, że są to tylko zmarnowane środki finansowe i umiejętności, zapał i chęci wielu ludzi. Liczba tych „bez rodowodu” w ten sposób nigdy nie zmaleje…
Wielu ludzi zajmuje się wychowaniem dzieci. Powołane są różne organizacje, instytucje społeczne i zawodowe mające na celu nie tylko poprawę wychowania dzieci i młodzieży, ale nie wiem, czy gdzieś jest tak krótko, dostępnie i rzeczowo napisane jak w Statucie PZOW? Prawie żadna z istniejących organizacji nie propaguje i nie rozwija takiego sposobu wychowania. Namiastką, ale tylko namiastką takiej działalności są nieliczne ośrodki kuratorskie, które prowadzą tę działalność społecznie o czym wcześniej wspomniałem. Nadmienić można tu jeszcze o opiekunach społecznych TPD, ale są to tylko pojedyncze osoby a nie instytucje. O innych organizacjach czy instytucjach nie udało się zebrać informacji.
Nie mogę zrozumieć dlaczego jest tak mało ognisk i niemal wcale nie słyszy się o działalności tych placówek. Robią to tylko same ogniska. Jest to jednak za mało, stanowczo za mało jak na potrzeby wychowawcze w naszym społeczeństwie. Jest to, nie tylko moim zdaniem, najwłaściwszy kierunek wychowawczy. Dziecko zostaje w naturalnych warunkach bytowania, a wpływa się na jego wychowanie bezpośrednio i pośrednio, przede wszystkim przez rodziców. Oczywiście wszędzie tam gdzie jest to tylko możliwe. Kierując się przy tym zasadą „nigdy nie tracić nadziei, gdy ma się do czynienia z człowiekiem”, bo przecież człowiek to naprawdę brzmi dumnie.
Jaka jest przyczyna tego, że ogniska wychowawcze nie rozwijają się? Czy nie za długo trwa ten eksperyment? Nie jesteśmy przecież państwem bogatym, ale biednym też nie jesteśmy. Niebogaty nie może pozwolić sobie niestety na adopcję, ale i niebogaty nie wyzbywa się swojego potomstwa. Niebogaty każdy grosz nim go wyda, starannie go obmyśla, zastanawiając się nad korzyściami tego wydatkowania. U nas jest niestety inaczej. Przykładem tu niech będą wcześniej omawiane domy dziecka. Pobyt dziecka w takim domu jest co najmniej kilka razy droższy niż w ognisku, co nie powinno być przecież bez znaczenia. Tym bardziej, że obecnie nie ma problemu sierot naturalnych, a jedynie społecznych. System wychowawczy ogniska też jest bez porównania lepszy. Mimo to, a może właśnie dlatego mamy w naszym kraju aż 5 (pięć)ognisk, a domów dziecka 477. Wulgaryzując całość zagadnienia – najtańszym systemem wychowawczym jest ulica…
Domy dziecka powinny być zamierającą i nierozwijaną formą opieki nad dzieckiem. Dalsze rozwijanie tej działalności naprawę uważam za bezcelowe i bezsensowne. Domy dziecka może i były dobrą instytucją w okresie bezpośrednio po wojnie, kiedy dzieci samotnych było dużo i wymagało to natychmiastowego rozwiązania. Od tamtej pory upłynęło jednak sporo czasu i dużo zmieniło się nie tylko w dziedzinie wychowania. Wiele zła dzieje się w domach dziecka. Mogą być tego przykładem nierzadkie doniesienia w prasie, radiu i telewizji o niewłaściwych stosunkach panujących w tych domach. Są to doniesienia od których przysłowiowy włos jeży się na głowie. Wiem, że składa się na to wiele przyczyn, o których wcześniej wspominałem. Tu należy dodać jeszcze dwa: niestałość i ogrom przepisów obowiązujących we wszystkich placówkach opiekuńczo – wychowawczych i przede wszystkim brak odpowiedzialności przed społeczeństwem, a jedynie przed władzami administracyjnymi.
Wracając jednak do ognisk. Nie ma takiej placówki opiekuńczej, która przyjęłaby dzieci bez nakazu. Do wszystkich niemal placówek dziecko musi być skierowane przez inna instytucję. Do ogniska nie potrzeba żadnego skierowania. Można przyjść i zostanie się przynajmniej wysłuchanym. Gorzej jest z przyjęciem właśnie dlatego, że tych placówek jest tylko pięć. Nikt jednak nie zostanie stąd odesłany z przysłowiowym kwitem bez podpisu. Są jeszcze inne instytucje i organizacje, gdzie obowiązuje podobna zasada, ale w wychowaniu jest ich niestety bardzo mało. Tylko w ognisku stosuje się teorię możliwości wyboru, która decyduje o istocie rozwoju (L. Dyczewski, op. cit., s. 8 i 9). Polega to na szanowaniu prawa wolnego wyboru wolności przez dziecko. Jak ważne jest to dla dzieci ulicy nie potrzeba nikogo o tym przekonywać. Tylko od wychowawców zależy, czy stworzą odpowiednie warunki dzieciom, aby pozostały w ognisku, a od rodziców – gdy nie traktuje się jak równorzędnego partnera też nic się nie osiągnie, ponieważ każdą rodzinę należy traktować jako dynamiczny i nie wykończony do końca podstawowy organizm społeczny. Tu należy więc upatrywać źródeł, przyczyn i niewątpliwych sukcesów wychowawczych i nie tylko, w ogniskach. Nie bez znaczenia jest również fakt, że ogniska nie podlegają terenowym organom władzy administracyjnej, lecz bezpośrednio Kuratorium Oświaty i Wychowania w Warszawie [do 1. 06. 1983 r. bezpośrednio ministerstwu. Ognisko w Gdyni, też jest podległe KOiW w Warszawie]. Szkoda, wielka szkoda, że takich placówek jest mniej niż na receptę, gdzie można by usłyszeć słowa „Dziadka”: „…nie uśmiechnął się los ani tatuś, ani mamusia”.
„Bardzo przekonujących dowodów świadczących o wpływie metod wychowawczych w dzieciństwie na późniejsze zachowanie dostarczają długotrwałe badania nad chłopcami z uboższych dzielnic: wielu z nich popełniło później przestępstwa i zostało skazanych na pobyt w zakładach karnych” (E. R. Hilgard, Wprowadzenie do psychologii, Warszawa 1972, s. 143, M. Balcerek, System opieki całkowitej nad dziećmi i próby jego badania, „Problemy Opiekuńczo – Wychowawcze” 1979, nr 10). Ilustruje to tabela 5.
Tab. 5. Metody wychowawcze stosowane w rodzinie,
a późniejsze przestępstwa i kary więzienia.
Ogółem. Badana grupa chłopców 250, przestępstwa 41, kary więzienia 15.
„Wyraźnie najgorszą metodą jest forma sklasyfikowana jako „niekonsekwentna C” (oparta na karach, brak dbałości o dziecko); 56 % chłopców pochodzących z rodzin, w których stosowano takie metody wychowawcze, uznano winnymi popełnienia przestępstwa, a 30 % odsiadywało karę w więzieniu. Jest rzeczą oczywistą, że wychowanie domowe stanowi ważny czynnik w procesie uspołecznienia dziecka. Występuje tu tyle subtelnych problemów, że trudno dać ścisłą receptę, jak rodzice powinni postępować z dziećmi, lecz pewne najważniejsze wskazówki wynikają dosyć jasno z rezultatów badań. Niezależnie od tego, jaką metodę się stosuje, powinno się ją stosować stale i konsekwentnie (E. R. Hilgard, op. cit., s.143).
Pewnego wytłumaczenie takiego zjawiska dostarcza nam J. Szczepański (Rzecz o nauczycielach w wychowującym społeczeństwie socjalistycznym, Warszawa 1975, s. 92 i 93). „Zjawiska negatywne: wykolejanie się młodzieży, ucieczki ze szkoły itp., występowały zawsze i będą występowały, gdyż zawsze istniał – z przyczyn chociażby genetycznych – pewien odsetek młodzieży z trudem przystosowując się do życia w społeczeństwie lub niezdolnej do przystosowania, występowanie takich zjawisk w naszym społeczeństwie nie jest niczym wyjątkowym. Jednakże niepokojącym jest zakres tych zjawisk, a jeszcze bardziej niepokojąca jest bezradność wobec nich szkoły i nauczyciela, niemożność poradzenia sobie z tym zjawiskiem. Wynika to z jednej strony z braku wiedzy o przyczynach tych zjawisk, a z drugiej strony, z instytucjonalnego nieprzygotowania szkoły do rozwiązania tych problemów. Rozszerzenie funkcji opiekuńczej szkoły w stosunku do młodzieży trudnej będzie więc wymagało bliższej współpracy z rodziną, z instytucjami opieki, organizacjami młodzieżowymi, instytucjami zdrowia psychicznego oraz określonego zakresu władzy nauczyciela”.
Niemal wszystkim ma więc zajmować się szkoła? Czy nie za dużo nakładać się będzie na wątłe barki nauczyciela? To przecież niemal same kobiety. I nic nie wskazuje na to, że sytuacja ta ulegnie szybkiej poprawie. Jaka więc będzie rola ognisk? „Celem ognisk jest – czytamy w jednym z dokumentów ogniska – zapobieganie wykolejaniu nieletnich, przeciwdziałanie rozszerzaniu się sieroctwa społecznego oraz pomoc dzieciom i rodzinie w procesie społeczno – moralnej „rekonwalescencji”. Prawda, że pięknie. Nie potrzeba nic ani dodawać ani ujmować. I co najważniejsze jest to realizowane już blisko 65 lat. Szkoda tylko, że jest ich tak mało i tak mało upowszechnia się wiedzę i osiągnięcia ognisk. Wynika to zapewne stąd, że ludzi bezinteresownych i zapaleńców chcących nieść pomoc tym najbardziej poszkodowanym przez los, którzy nie są temu przecież winni, jest niestety tak mało.
Uogólniając, system opieki nad dzieckiem powinien przede wszystkim wspierać rozwój dziecka umożliwiając mu zaspokojenie jego elementarnych i podstawowych potrzeb fizjologicznych i psychologicznych. System taki powinien być budowany, moim zdaniem, na podstawie rozbudowanego systemu ognisk wychowawczych, w taki sposób, aby niesienie tej pomocy było możliwe jak najwcześniejsze. Ponieważ tylko wcześniejsze zastosowana odpowiednia profilaktyka gwarantuje powodzenie i niedopuszczenie do trudnych do przewidzenia następstw i późniejszych tragedii nie tylko dzieci. Najważniejszą rzeczą niesienia takiej pomocy jest to, aby było prowadzone w bezpośrednim środowisku również i w oparciu o to środowisko, zawsze posiadającego swoją specyfikację, uwarunkowania społeczne i kulturowe. Wszystkie te wymagania spełniają ogniska. Nie ma niestety innej instytucji czy organizacji, która spełniałaby te warunki. Nie potrzeba więc wymyślać tu czegoś nowego. Ogniska funkcjonują już 65 lat…
ATP Felieton Natura Rodzina Życie
Tabela 5.
Metody wychowawcze stosowane w rodzinie, a późniejsze przestępstwa i kary więzienia.
Typ stosowania metod (przez kary rozumie się kary cielesne):
1. Oparta na karach:
Liczba przypadków 14 Dowiedzione przestępstwa 21 Kary więzienia 7
2. Oparta na miłości:
odpowiednio: 60 24 5
3. Niekonsekwentna A (oparta na miłości, brak dbałości o dziecko):
odpowiednio: 40 35 5
4. Niekonsekwentna B (oparta na miłości i karach, brak dbałości o dziecko:
odpowiednio: 41 49 19
5. Brak dbałości:
odpowiednio: 52 50 19
6. Niekonsekwentna C (oparta a karach, brak dbałości o dziecko):
odpowiednio: 43 56 30
Cała grupa chłopców: 250 41 15
Źródło: E. R. Hilgard, Wprowadzenie do psychologi, Warszawa 1972, s. 143.