F.7. Dydaktyka własność.

Szum wzmagał się w mieście wraz z upływem dnia. A działo się to w piątek. Gdy pierwsi mieszkańcy udawali się do pracy, trudno było nie zauważyć, że na głównym placu miasta (w godzinie śpiocha) bez większego hałasu ustawiono sporych rozmiarów namiot. Z czterech stron tego namiotu, na tablicach, dużymi literami umieszczono napisy: W najbliższą niedzielę odbędzie się dydaktyka własności. Prosimy nie zaglądać.

Gdy dzieci i młodzież była już w szkołach, pod namiot podjechał samochód ciężarowy w asyście policyjnego radiowozu. Po otwarciu namiotu auto wjechało do środka. Minęło trochę czasu zanim wyjechało. Ciężarówka i radiowóz odjechały a na miejscu został jeden mundurowy policjant z rowerem. Pomachał ręką na pożegnanie. Wsiadł na rower i wolno zaczął krążyć po placu. Co jakiś czas stawał i pilnie obserwował.

– Proszę nie zbliżać się do namiotu! – wołał na każdego, kto próbował podejść do namiotu. – Wszystko i każdy będzie mógł sobie obejrzeć. Dydaktyka będzie trwała przez całą niedzielę. Proszę nie zmuszać mnie abym wzywał wsparcie za naruszenie nietykalności funkcjonariusza policji na służbie. – Mówiąc to lewą rękę z mikrofonem unosił ku ustom.

– Przecież dzisiaj jest piątek. Do niedzieli jest dużo czasu.

– Jak najwięcej mieszkańców musi dowiedzieć się o tym zdarzeniu. Odbędzie się ono w samo południe. Nie dyskutować! Powiadomić znajomych! Odmaszerować!

Policjanci zmieniali się aż do niedzieli a od rana zaczęło przybywać gapiów. Do południa tłum wypełniał cały plac. Kiedy zaczęły bić kościele dzwony, namiot jakby za pociągnięciem jednej ręki opadł na ziemię. Oczom gawiedzi ukazała się okrągła platforma. Na jej środku był wolno obracający się pręgierz. Do niego, za ręce do góry, był ktoś przywiązany. Nad pręgierzem były duże ekrany. Dzięki nim głowa postać przy pręgierzu (teraz zakryta) była dobrze widoczna na całym placu. Obok stał kat.

– Zgodnie z prawomocym orzeczeniem sądu – rozległ się po całym placu: donośny, grzmiący, gromki i silny głos – ujawnię twarz tej oto postać. Osoba ta nie rozumie i nie wie na czym polega prawo do własności. Jako osoba urzędowa zagarnęła cudze mienie. Zedrę też z tej osoby odzienie. Będzie to dobro wspólne i posłuży jako szmaty. Scena ta będzie powtarzana na widocznych tu ekranach aż do zmroku. Kacie! Czyń swoje!

Gdy głos zamilkł, osłona z twarzy zaczęła powolutku unosić się. Jak twarz odsłoniła się, kat jednym ruchem zdarł z postaci odzienie. Została tylko opaska na biodrach.

Wszystkich zamurowało. Słuchać było nawet latające muchy. Po chwili ciężkie westchnienie przetoczyło się przez plac.

– To nasz burmistrz. – Szeptem podawano sobie z ust do ust. – Sami sobie go wybraliśmy.

Definicja Elita Felieton Prawo Władza

Dodaj komentarz