V.16. Cywilizacja a wojsko.

Nie wyjaśniłem jeszcze skąd wziął się podtytuł mojego bloga.

Cywilizacja jest wtedy, kiedy żołnierze idą do cywila.

Było to jeszcze za czasów, kiedy służyłem w Lotnictwie Morski. W garnizonie stacjonował 7 Pułk Lotnictwa Myśliwsko – Szturmowego i nasza, jako samodzielna, 15 Eskadra Rozpoznawcza. Po obu jednostkach dziś nie ma już śladu. Ale można o tym poczytać na innych stronach w internecie.

W pułku był mechanik w stopniu bosmana lub starszego bosmana „po eksploatacji” samolotu, co obejmowało wszystkie jego urządzenia związane z płatowcem i silnikiem. Zaś swój etat miał w dziale obsługi technicznej samolotów. Każdy samolot gdy wykonał, na przykład 100 godzin nalotu (był w powietrzu) wykonywane były prace okresowe. Wówczas z reguły samolot był wciągany do hangaru, gdzie niemal wszystko było demontowane. Czasami nawet silniki i sprawdzone były łopatki turbiny sprężającej powietrze do spalania nafty, bo odrzutowce latały na to właśnie paliwo. Dużo urządzeń trzeba było wymontować z samolotu i wszystko dokładnie sprawdzić. „Po radiu” na przykład, trzeba było sprawdzać parametry wszystkich lamp elektronowych. Jeżeli parametry były poniżej dopuszczalnej normy, trzeba było je wymieniać. Ów bosman, to była prawdziwa „złota rączka”, bardzo sumienny i uczciwy człowiek. Niemal wszystkiego czego podjął się naprawić lub wykonać, zmieniało się w niezawodne cacko. Nikt po nim nie musiał niczego sprawdzać ani poprawiać. Sam mówił, kiedy było coś już gotowe. Nie trzeba było go tylko popędzać.

Facet nie miał średniego wykształcenia, więc wraz z innymi kolegami zapiał się i zaczął uczęszczać do wieczorowego liceum. W pierwszym miesiącu nauki już były zadane lektury z języka polskiego. Chłop starał się przeczytać pierwszą z nich. Czytał więc tę książkę w każdej nadarzającej się okazji. Nawet w przerwach podczas pracy przy przy samolotach. Gdy zajął się czymś innym, kładł książkę grzbietem do góry na skrzydle samolotu i wykonywał swoją pracę. Wówczas jakiś dowcipniś przewracał mu tę książkę o kilkanaście kartek do przodu. Po skończeniu pracy bosman brał tę książkę i od nowa czytał ją tak, jakby tego wcześniej nie przeczytał. W końcu nauczyciel „od polskiego” powiedział mu, że szkoda czasu ich obu aby wzajemnie męczyli się i lepiej będzie: „jeżeli pan bosman zrezygnuje z nauki w liceum”. Nie trzeba było tego kilka razy powtarzać temu facetowi. Zakończył swoja edukację.

W jakiś czas po tym zdarzeniu w garnizonie odbywała się inspekcja z MON. Trzeba było się pilnować, żeby nie podpaść podczas takiej inspekcji, bo to później mogło decydować o awansach i nagrodach. Głównym celem takiej inspekcji było sprawdzanie wiedzy ogólnowojskowej, znajomość przełożonych z sekretarzami Biura Politycznego PZPR włącznie. Odpytywano też ze znajomości bieżących zdarzeń politycznych. Jakiś major, inspektor MON, odpytywał podoficerów zawodowych. Kolejnym do przesłuchania był ów bosman. Major spytał go.

– Niech Ob. bosman powie mi. Co to jest cywilizacja?

– Cywilizacja jest wtedy, kiedy marynarze idą do cywila. Ob. majorze! – padła natychmiastowa i dziarska odpowiedź. Majora zamurowało.

Major inspekcyjny wyszedł na durnia, w naszych oczach, a ów bosman uchodził niemal za bohatera. Taka riposta na takie pytanie należała się takiemu mądrali. Długo potem jeszcze opowiadaliśmy sobie to zdarzenie, jako doskonały kawał przy różnych spotkaniach. Do swojego bloga użyłem więc odpowiedzi zdawałoby się prostego bosmana, który nie potrafił przeczytać jednej książki do końca. Zmieniłem tylko marynarze na żołnierze. Jako sformułowanie bardziej ogólne.

ATP Bezprawie Krademocja Wojsko Życie

Dodaj komentarz