F.31. Stoczniowcy.

Poległym robotnikom w grudniu 1970 roku.

Ktoś z zewnątrz otworzył drzwi. Podmuch wiatru pchnął te drzwi mocno na zewnątrz, aż było słychać jak odbiły się od jakiejś zewnętrznej przeszkody i do lokalu sypnęło śniegiem na leżący pod drzwiami karton, który jeszcze nie tak dawno stanowił pudełko po jakimś towarze. W drzwiach stanął mężczyzna niewysokiego wzrostu w skromnym ubraniu. Starannie zamknął drzwi i potupał nogami aby otrzepać z butów resztki śniegu jakie przykleiły się do nich. Następnie otrzepał nogawki spodni ze śniegu i nie oglądają się ruszył w kierunku lady. Na blacie tej lady stały dwa rodzaje szklanek, większe o pojemności 0,5 i mniejsze o pojemności 0,3 litra. Barman wziął mniejszą szklankę i począł nalewać złocisty płyn do mniejszej szklanki. Kiedy mężczyzna zbliżył się do lady, pełna szklana już stała na niej. Wyjął z kieszeni monetę i położył ją na ladzie i spojrzał na barana. Ten uśmiechnął się a mężczyzna odpowiedział tym samym. Następnie wziął szklankę i odwrócił się w stronę sali. Stało tam kilka stolików, ale tylko jeden był zajęty przez czterech mężczyzn w różnym wieku i równie skromnie ubranych jak ten co przed chwilą wszedł do lokalu. Przed każdym z nich stała taka sama mała szklaneczka złocistego płynu. Mężczyzna ruszył w kierunku tego stolika i stanął przy sąsiednim. Postawił szklankę na blacie stolika. Rozpiął kurtę a później powiesił ją na poręczy krzesła. Usiadł i uniósł szklankę ze złocistym płynem na wysokość oczu. Chwilę przyglądał się zawartości szklanki po czym zbliżył do ust i głośno pociągnął niewielki łyk płynu.

– Ty! Siorbacz! Kiedy ty nauczysz się pić piwo bezgłośnie.

Mężczyzna nazwany Siorbaczem nic nie odpowiedział, tylko wierzchem rękawa otarł usta a następnie nadal wpatrywał się w swoją szklankę.

– Wczoraj znowu elektrownia podłączyła mi prąd w mieszkaniu. – odezwał się jeden z mężczyzn czteroosobowego stolika. – Złapałem fuchę i udało mi się zarobić parę groszy. Starczyło na prąd no i na święta też będą prezenty dla dzieciaków.

– A mi trzy dni temu elektrownia wyłączyła prąd… Dzieci odrabiają lekcje przy świeczkach… – odparł inny mężczyzna czteroosobowego stolika.

– Na prąd nie masz a na piwo masz? – spytał jeszcze inny mężczyzna.

– Przecież to małe piwko. A przyszedłem tu, bo, bo może ktoś z was wie o jakiejś fusze? – Po tych słowach zapadła cisza.

– Byłem wczoraj w urzędzie dowiedzieć się o pracę. Nic nie mają.

– Ja też usłyszałem to samo. Władza, a konkretnie premier, po raz kolejny oszukał nas. Przecież stocznie miały pracować i miała być praca dla nas…

– Bryndza jest powszechna… Żadnej roboty… Nawet fuch nie ma za dużo…

– Wam to dobrze, dostaliście dużo pieniędzy za to, że sami zrezygnowaliście z pracy…

– Ale my też wcześniej i dłużej pracowaliśmy w stoczni. Nie możesz mieć o to do nas pretensji.

Znowu zapadła cisza i tylko było słychać jak szklanki, od czasu do czasu, uderzały w blaty stolików.

– Nie będziecie więcej zamawiać? – przerwał ciszę barman.

– Nie! – niemal jednocześnie odpowiedzieli wszyscy mężczyźni.

– Ja też mam rodzinę. Też mam dzieci. – odparł barman. – Jak nie będziecie przychodzić na piwo, jak dawniej, to i ja będę musiał zamknąć ten lokal, ale ja od nikogo nie dostanę żadnej odprawy…

Ponownie zapadła cisza.

– Jak tam twoje koty? Czy nadal je dokarmiasz? – spytał jeden z mężczyzn czteroosobowego stolika zwracając się w kierunku Siorbacza.

– Byłem tydzień temu. One stają się coraz bardziej dzikie i nieprzyjazne. To pewnie z głodu…

– Nie ma ludzi, to i nie ma myszy… Dlatego koty są głodne…

– A młode koty widziałeś?

– Nie – i po chwili dodał. – Dziki zwierz jest mądrzejszy od udomowionego. Nie ma jedzenia, to i nie ma młodych. A może inne dzikie zwierzęta wyjadają młode kotki. Kto to wie. Kręcą się tam teraz bezdomne głodne psy… Teraz tylko wiatr hula po naszych halach… Tam nie ma nawet okruszków dla ptaszków… Ja sam czasami chodzę głodny… Chyba przyjdzie mi kraść…

– Co prawda… to prawda…

– Jooo – odparł najstarszy mężczyzna, który do tej pory nic nie mówił.

AWS Polityka Władza Wolność ZSRR

Dodaj komentarz