R.16. Bez rodowodu… 1. O historii i rodzinie.

Z rodowodem są psy i konie. Do nich szczególnie przyległo to określenie. Im ród starszy i znamienitsza rasa, tym cena i splendor wyższy dla właściciele. Czy nie wynika to z tęsknoty za innym życiem? Czy zawsze określenia przypisywane zwierzętom obojętne były ludzkiemu rodowi? Nie! Mamy tego piękne przykłady nie tylko w naszej literaturze, gdzie w bajkach ukryto wszystkie cechy i przywary ludzi: prostych, biednych, mądrych, sprawiedliwych, kochanych, kochających, głupich, złych, chciwych, pyszałkowatych, żądnych władzy i żyjących w nienawiści i zawiści do wszystkich i wszystkiego. Wyliczać można by jeszcze bardzo długo. Nie o to jednak mi chodzi.

Każdy Naród ma prawo do własnej historii. Tej oczywistej prawdy nikt dziś nie kwestionuje. Wielcy i mali polityce naszego państwa podkreślają ważność tej dziedziny w życiu naszego Narodu i każdego człowieka. Na historię składają się jednak losy pojedynczych ludzi ich rodzin, regionu, państwa, świata. Każdy z nas chce znać swoją historię, rodziny i narodu, prawdziwą bez zakłamania i tuszowania. Nie każdemu jest to jednak dane. Dotyczy to tych, których określam „bez rodowodu”. Mają oni zatarty za sobą ślad. Aby odtworzyć swoją historię muszą sami bawić się w detektywa lub historyka. Nie dowiedzą się tego od swoich opiekunów, bo było ich zbyt wielu. Nazbyt wielu jak na liczbę przeżytych lat.

Czy Maria Konopnicka mogła by napisać „Rotę” zaczynającą się od słów: „Nie rzucim ziemi skąd nasz ród”, gdyby nie znała dobrze swojego rodowodu? Czy możliwe by to było, gdyby nasza wielka poetka i pisarka nie była szczęśliwą matką kochającą nie tylko własne dzieci? Czy możliwe by to było, gdyby nasza poetka nie znała historii naszego Narodu? Czy naprawdę byłoby to możliwe?

Bez rodowodu, jak pies podwórzowy bez budy i pana to wszyscy ci, którzy pamięcią nie zawsze mogą ogarnąć nawet tych najbliższych. Nie zawsze wiedzą co oznaczają słowa: „matka”, „ojciec” czy też „dom rodzinny”. Ich pamięć nie jest zawodna! Zostali pozbawieni tego najbardziej elementarnego i podstawowego ludzkiego prawa, miłości rodzicielskiej przez tych, którzy spowodowali ich przyjście na ten świat. Zabrakło potem miłości, wiedzy i umiejętności do pokonania tych ogromnych trudności. Gdy doszedł jeszcze brak odpowiedzialności za własne czyny, to ich potomek lub nawet potomkowie powiększyli armię tych „bez rodowodu”. Część z nich, czasami trafia do innych normalnych rodzin, gdzie powoli, czasami odnajdują się w życiu. A jaki jest los tych, którzy nie poszli do rodzin, a zostali w placówce opiekuńczo – wychowawczej? Oni przecież stanowią znakomitą większość tych „bez rodowodu”. Kto im pomoże odnaleźć własny rodowód? Kto im pomoże odnaleźć tożsamość, własne miejsce na tej ziemi?

Łatwo jest spowodować przyjście człowieka na ten, jak niektórzy mówią, najlepszy ze światów. Trudno, niekiedy nawet bardzo trudno, jest doprowadzić do tego, aby z maleństwa nie rozumiejącego ani tego świata, ani swoich najbliższych wyrósł człowiek przygotowany do życia we współczesnym szybko zmieniających się warunkach. Tylko wielka miłość i poświęcenie rodziców dla własnego dziecka jest w stanie pokonać wszystkie trudności stojące na drodze codziennego życia i zrealizować ten jakże wielki i wzniosły cel.

Rodzina podobnie jak i środowisko naturalne istniały od tysięcy lat, a człowiek tylko korzystał z nich nie wnikając głębiej w przyczyny i mechanizmy ich działania. Właśnie dlatego, tak dużo poświęca się uwagi rodzinie i środowisku, gdyż są one obecnie poważnie zagrożone. Dopiero gdy człowiekowi zaczęło brakować świeżego powietrza i czystej wody w oceanach, jeziorach,morzach, rzekach, a nawet i w strumieniach, poważnie zaczęto traktować naturalne środowisko człowieka. Niekiedy jednak proces dewastacji jest tak dalece posunięty, że nie pomagają już żadne zabiegi czynione przez ludzi. Procesy samooczyszczania i samoregulacji są zbyt mocno zniszczone przez człowieka, aby same się odrestaurowały. Zbyt mocno i bezmyślnie ludzie dbali o doraźną korzyść w postępowaniu ze środowiskiem, aby zawsze pamiętać o tym, co jest podstawą życia na naszej planecie. Identyczna sytuacja jest obecnie z rodziną.

Tylko w rodzinie, dzięki wzajemnej miłości między poszczególnymi jej członkami jest możliwe, aby egoistyczne indywidualne cele, dążenia i emocje podporządkować wspólnemu dobru. Te pozytywne więzi emocjonalne z otoczeniem zachęcają niekiedy nawet do reagowania zgodnie z jego oczekiwaniami. Nie tylko jednak dzięki istnieniu rodziny możliwe są narodziny biologiczne człowieka, ale tylko i wyłącznie dzięki prawdziwej rodzinie możliwe są drugie narodziny – duchowe i społeczne. Pod tym względem rodzina nie może być zastąpiona żadną instytucją czy organizacją. Tylko rodzina jest i powinna być źródłem i nadzieją pełnego i prawdziwego człowieczeństwa dla każdego z nas. Tylko wówczas państwo jest silne politycznie, gospodarczo i moralnie, jeżeli rodzina jest zdrowa i silna. Tylko dzięki rodzinie każdy człowiek od najmłodszych lat może realizować swoje wielkie i maleńkie marzenia bez obawy drwin, śmiechu czy nawet wyzwiska albo niedowierzania. Tylko w rodzinie człowiek ma możliwość sprawdzenia siebie, swoich możliwości, marzeń, dążeń i doznań każdego dnia. Tego nie może i nie jest w stanie stworzyć żadna, nawet najlepsza instytucja czy organizacja. Mogą one i powinny natomiast prowadzić działalność zmierzającą ku temu, aby wzmacniać i pomagać rodzinie w rozwiązywaniu jej trudnych i niekiedy bardzo złożonych problemów (Zob. L. Dyczewski, Rodzina polska i kierunki jej przemian, Warszawa 1981, s. 5, 22 i 39).

ATP Felieton Natura Rodzina Życie

Dodaj komentarz