Moje drugie sanatorium.

Dzięki własnym staraniom dostąpiłem wielkiego zaszczytu i otrzymałem skierowanie do sanatorium. Było to moje drugie sanatorium w moim życiu. Dźwigam już siódmy krzyżyk życia (ponad 60. lat) i dlatego uważałem to za wielkie wyróżnienie, tym bardziej że cała procedura trwała tylko rok czasu od chwili złożenia wniosku o leczenie sanatoryjne. Skierowanie otrzymałem do kurortu na Dolnym Śląsku w Kudowie Zdroju. Tu chciałbym podzielić się krótką refleksją na temat mojego pobytu w tym kurorcie.

Podróż do Kudowy. Ze względu na znaczna odległość z Trójmiasta do Kudowy zdecydowałem się pojechać pociągiem. I tu zaczęły się pierwsze schody. Ze zdumieniem stwierdziłem, że jest poważny problem aby dojechać do Kudowy na godzinę 14, od której to zaczyna się mój turnus. Do przejechania jest około 630 km. Aby być w Kudowie przed godz. 14 należałoby wyjechać z Gdyni o godz. 22. po drodze zaliczyć jeszcze dwie przesiadki. Łączny czas podróży 15. godzin! Przy czym prędkość podróżowania (630 km : 15 godz.) 42 km/godz. Oto prawdziwy obraz polskiej kolei. Wyjaśnię tylko, że już w okresie międzywojennym były produkowane lokomotywy, które osiągały prędkość 160 km/godz i z taką prędkością mogły poruszać się pociągi…

Zdecydowałem się na inną godzinę wyjazdu z Gdyni i wyjechałem o godz. 8.45 do Kudowy. Miałem problemy z niewłaściwymi biletami i koniecznością dokonania dodatkowych dopłat. Zaliczyłem też dwie przesiadki, bez dłuższego oczekiwania, a do Kudowy przyjechałem o godz. 21.20. Łączny czas mojej podróży wyniósł więc 12,5 godziny co dało średnią prędkość podróży (630 km : 12,5 godz.) 50,4 km/godz. Ta podróż do prawdziwa mordęga.

Pobyt w kurorcie. Przyjechałem jako ostatni kuracjusz. Tym sposobem trafił mi się pokój dwuosobowy, w którym byłem sam. Większość kuracjuszy to ludzie w moim wieku. Licho trafiłem ze stolikiem pięcioosobowym w stołówce. Miejsce było wyznaczone na cały turnus, ze względu na różne diety poszczególnych kuracjuszy, a przy stoliku było nas cztery osoby. Szczególnie niesympatyczny był starszy ode mnie o kilka lat gość. Lidzie w moim wieku mają już ugruntowane poglądy wynikające z własnego doświadczenia życiowego. Trudno jest przekonać kogoś innego aby w krótkim czasie zmienił swój punkt widzenia na jakąś sprawę. W tym przypadku dyskutowanie na dowolny temat było wręcz niemożliwe. Ten starszy o kilka lat ode mnie człowiek nie nauczył się spokojnego i rzeczowego dyskutowania na dowolny temat. Nawet o pogodzie nie szło wymieniać uwagi. Przerywał i bardzo głośno wypowiadał swoje uwagi, a głos miał donośny, tak że było go słychać przy sąsiednich stolikach. W dodatku mówił z pełnymi ustami a ja siedziałem naprzeciwko. Tylko raz zwróciłem temu człowiekowi na to uwagę no i do końca turnusu wolałem się nie odzywać. Jako że ja tam pojechałem dla poprawienia mojego stanu zdrowia a nie uczyć starego pierdziela kulturalnego zachowania się przy stole. Nie mogłem też zmienić stolika, bo wszystkie miejsca były zajęte.

Co do samej kuracji, to powiem tak. Realizacja zabiegów na przyzwoitym poziomie. Dbanie o czystość też przyzwoita. Gorzej z wymianą ręczników. Na całe trzy tygodnie nie przewidziano ich zmiany, ale kiedy poprosiłem o zmianę to otrzymałem świeże. Co do jedzenia nie miałem większych uwag, za wyjątkiem jakości ziemniaków serwowanych do drugiego dania. Były bardzo złej jakości zarówno smakowo jak i wyglądu. Przez pierwszy tydzień pogoda była wspaniała. Później zaczęło podać i zrobiło się zimno w wyniku tego w ostatnim tygodniu przeziębiłem się i nie mogłem korzystać z wszystkich zabiegów. Podczas badania lekarskiego powiedziałem o tym pani doktor. Ta udała że nie usłyszała co powiedziałem. Dlatego opiekę lekarską oceniam jako mizerna. Byłem trzy razy badany i za każdym razem pani doktor mierzyła mi tylko ciśnienie. Zapisała mi kąpiele borowinowe. Kiedy po powrocie z kurortu udałem się do „mojego kardiologa” ten stwierdził, że przy mojej chorobie wieńcowej nie powinienem mieć takiego zabiegu. Dobrze że nic złego mi się nie stało przy tej kąpieli. Tu powstaje jednak pytanie o stanie naszej służby zdrowia. Chodzi o zaufanie do lekarza. Jak to jest, że w kurorcie, lekarz specjalista chorób wewnętrznych, zapisuje mi zabieg, który może przyczynić się do pogorszenia mojego stanu zdrowia a nawet zgonu? Miałem zamiar złożyć stosowne zawiadomienie do zarządców NFZ ale stwierdziłem, że to nic nie da a ja tylko zmarnuję na to nerwy i tym samym pogorszy się stan mojego zdrowia.

Powrót do domu. Z Kudowy wyjechałem po godz. 10. a w domu byłem po północy. Zaliczyłem dwie przesiadki. Do dziś nie mogę wyjść ze zdumienia. Oto we Wrocławiu wsiadłem do pośpiesznego pociągu, który jechał z Przemyśla do Gdyni ale przez Poznań i Szczecinek! Proszę spojrzeć na mapę, gdzie leży: Przemyśl, Wrocław, Poznań, Szczecinek i Gdynia. Kto coś podobnego wymyślił? Dlaczego takimi trasami jeżdżą pociągi? Wysiadłem w Poznaniu i za godzinę miałem pociąg do Gdyni przez Inowrocław i Bydgoszcz. Oba pociągi przyjechały do Gdyni w odstępach około 0,5 godziny. Łączny czas mojej podróży wyniósł więc 14. godzin co daje średnią prędkość (630 km : 14 godz.) 45 km/godz. Proszę teraz zwrócić uwagę na tę moją podróż. Łącznie miałem do przejechania 1260 km w obie strony. Odległości te pokonałem w czasie (12,5 + 14) 26,5 godz. Co daje średnią prędkość podróży (1260 km : 26,5 godz.) 47,5 km/godz. Z wielką zazdrością słucham i oglądem, że w Europie pociągi jeżdżą z prędkościami ponad 300 km, co skraca czas podróży aż sześciokrotnie!

Podsumowując mój pobyt w kurorcie powiem krótko. Szkoda było tam jechać. Niewiele zyskałem na zdrowiu swoim pobytem w kurorcie. Był to praktycznie zmarnowany czas i nadzieja na poprawę mojego stanu zdrowia. Najbardziej wyczerpujące jednak były podróże w obie strony. Na koniec mam pytania do wszystkich. Dlaczego u nas, w Polsce, miast być coraz lepiej jest niemal pod każdym względem coraz gorzej? Jak to jest, że nieudacznicy znajdują się od najniższych po najwyższe funkcje w naszej Ojczyźnie?

Dodaj komentarz