Krynica 2008.

Dzięki ludzkiej życzliwości, za pośrednictwem internetu, udało mi się ustalić aktualny adres domu, który zbudował mój dziadek kądzielowy, czyli tata mojej mamy, Henryk Buchta. Dziadek po I Wojnie Światowej miał własną firmę budowlaną i dawał pracę około 30 ludziom, budując domy z drzewa, co przedstawiłem, opisałem i udokumentowałem wcześniej. W ubiegłym roku otrzymałem urzędowy dokument w którym stwierdzono, że Henryk Buchta, żonaty, lat 33, zmarł 27. 12. 1930 roku w: Krynica – Zdrój. Wcześniej miałem ustną informację starszej siostry mojej mamy, Zofii, że dziadek zmarł w 1935 roku. Tak przynajmniej to utrwaliło się w jej wspomnieniach.

Na podstawie niewielkiego zdjęcia z 1934 roku, dzięki ludzkiej życzliwości, udało się ustalić, ponad wszelką wątpliwość(!), że nasz przedwojenny dom to obecnie ulica Tysiąclecia nr 15. Przed II Wojną Światową była to ulica Jastrzębia. Kiedy zmieniono nazwę ulicy, myślę że nie byłoby większego problemu to ustalić. Na zdjęciu z 1934 roku, w pierwszym planie stoją: Julia i Zofia Buchta. Julia, to ta starsza pani, była, bo nie żyje, moją babcią. Natomiast ta dziewczynka to Zofia, najstarsza córka Henryka i Juli (z domu Król) Buchtów.

Wypada wyjaśnić, że babcia wraz z trzema nieletnimi córkami mieszkała w tym domu do 1940 roku. Wówczas to na skutek podjętych działań przez człowieka, który twierdził, że jest Ukraińcem pod nazwiskiem Dziubiński, władze niemieckie spowodowały, że babcia wraz z dziećmi została wywalona z domu na „zbitą mordę i na bruk”. W 1944 roku, z Krynicy, na polecenie władz niemieckich, na przymusowe roboty do Niemiec, z powodu rzekomych problemów wychowawczych, wywieziono kilka całych rodzin (chyba 16 osób) w tym była babcia z trzema córkami. Rodziny zostały „posortowane” na trzy grupy: powyżej 18 lat, 16 do 18 lat i dzieci poniżej 16 lat.

Pierwsza z niemieckiej niewoli, w 1945 roku, wróciła maja przyszła mama Henryka, bo była po tej stronie rzeki Łaby, czyli pod sowiecką okupacją. Pracowała w jakiejś fabryce zabawek w, lub pod Berlinem. Dopiero w październiku 1945 roku wróciła z niemieckiej niewoli do Polski babcia z Zofią, które były razem i pracowały w fabryce bom lotniczych pod Wiesbaden, czyli po tamtej stronie rzeki Łaby. Z wojennej zawieruchy nie wróciła najmłodsza córka. Po latach dowiedzieliśmy się, że została ona zgermanizowana. Już nie żyje.

Babcia wraz z dwiema córkami wróciły do Krynicy i chciały zamieszkać w domu, obecny adres ul. Tysiąclecia 15. Okazało się to niemożliwe, bo wszystkie sześć mieszkań było już zajęte, a dom został upaństwowiony, bo był po Ukraińcu, który współpracował z niemieckim okupantem. Cóż było robić? Rozjechały się więc po „ziemiach odzyskanych”. Babcia z moją przyszłą mamą wyjechały na Dolny Śląsk i zamieszkały we wsi Bielanka powiat Lwówek Śląski.

Julia Karolina Buchta, z domu Król, moja babcia, zmarła 11. 06. 1952 roku, w: Bielanka. Przeżyła niepełne 48 lat.

Urszula Henryka Grabowska, z domu Buchta, moja mama, zmarła 5. 03. 1954 roku, w: Lwówek Śląski. Przeżyła niepełne 27 lat.

Bronisław Grabowski, mój tata, został zamordowany z urzędu, 19. 04. 1954 roku, w: Bielanka. Przeżył 34 lata.

Już nie żyją moi młodsi bracia. Mi, jak do tej pory, udało się przeżyć więcej lat niż moim rodzicom sumując razem przeżyte ich lata: 27 + 34.

Akt zgonu mojego taty sporządzono niemal po roku w 1955 licząc od daty śmierci. W tym czasie nasz dom we wsi Bielanka został splądrowany. Ograbiono i zrabowano wszystko. Zwierzęta domowe, dokumenty, przedmioty… Następnie, w lipcu 1954 roku, nasze ogrodnicze gospodarstwo przekazany innemu użytkownikowi. Dwóch moich najmłodszych braci poddano adopcji, a nas dwóch starszych, zamknięto na kilkanaście lat, w bidulcu czyli dziecięcym „pierdlu”, inaczej elegancko i wykwintnie nazywany Państwowy Dom Dziecka. Przy tym nie zachowano żadnych naszych pamiątek rodzinnych. Urzędowo zniszczono niemal wszystkie dokumenty osadnicze i repatriacyjne dotyczące mojej babci i moich rodziców. Ocalał tylko jeden dokument o przekazaniu naszego gospodarstwa z 19. 07. 1954 roku, oraz książka meldunkowa dla: Gromada Bielanka, Gmina Sobota z wpisem datowanym na dzień 18. 02. 1946 r., który to wpis dowodzi czasu zameldowania członków mojej rodziny we wsi Bielana. Przepraszam nie we wsi, lecz w gromadzie.

To trzeba systematycznie powtarzać, aby jak najwięcej ludzi to przeczytało, jako że w podobnej sytuacji są tysiące ludzi, zaś gubienie urzędowych dokumentów trwa po dziś dzień. Nawet w sądach i to nie tylko rejonowych.

Po co? Ku zadumie i rozwadze nad własnym działaniem, które podejmuje każdy z nas.

PS.

  

1943 lub 44 r. Julia Buchta z córkami.


 

Dodaj komentarz