Moje nabyte pieniactwo.

Nabyłem albo też przyswoiłem sobie pieniactwo*. Czym to się objawia? No bo to chyba jakiś nietypowy przypadek? Ano spieszę i wyjaśniam, że tylko w tym roku, 2012, już otrzymałem 115 (słownie: sto piętnaście!) listów z sądów, głównie za pokwitowaniem odbioru. I nie ma tu żadnej pomyłki. 115 listów! A od początku roku minęło zaledwie (styczeń 31 + luty 24) 54 dni. Wypada więc dokładnie ponad 2 listy dziennie.

Proszę tylko zwrócić uwagę na to, że to wszystko jest bardzo pracochłonne. Każdy taki list trzeba otworzyć i zapoznać się z jego treścią. Teraz należy podrapać się po głowie i gdzie indziej, oraz zastanowić się nad tym o co tam, w tym piśmie chodzi i co z tym zrobić? W sumie wypada, że mam wielką umysłową harówkę i to już od ponad roku czasu. Proszę więc się nie dziwić, że czasami milczę. W tym czasie załatwiam inne bardzo ważne dla mnie, mojej rodziny i nie tylko sprawy. Tym sposobem zebrałem bardzo dużo materiałów, które staram się Państwu udostępniać. Myślę też nad tym jak to bardziej upowszechnić, aby moje mozolenie się, czasami w pocie czoła, nie poszło na marne. Dlatego czasami wpisuję z wstecznymi datami, aby lepiej wyeksponować jakąś treści lub dokument. Dodam jeszcze, że w 2010 r. wysłałem tylko 48 różnych listów i pism do sądów i urzędów, a w 2011 było tego aż 284 nie licząc to co tu nagryzmoliłem na tym blogu. Natomiast w tym roku wysłałem już 55 odpowiedzi, a otrzymałem, jak wyżej podałem 115.

*Pieniactwo wedle słownika języka polskiego to:

1. częste wytaczanie spraw sądowych, zwłaszcza z błahego powodu; zamiłowanie do procesowania się;

2. medyczne, chorobliwa skłonność do dochodzenia rzeczywistych lub urojonych krzywd, inaczej kwerulencja.

 

Dodaj komentarz