Bezludna wyspa. Ekstaza złotem. 3z20.

3. Prawdziwe bogactwo.

I nasi przyjaciele wzięli się do pracy.

Domy i meble są dziełem cieśli. Z począ­tku zadowalali się skromnym pożywieniem. Lecz wkrótce mogli zebrać plony z uprawia­nych przez siebie pól.

 

Z upływem czasu posiadłość rozbitków na wyspie wzbogacała się. Nie w złoto ani w banknoty lecz w realne bogactwo: w pożywie­nie, ubranie, mieszkania – w rzeczy odpowia­dające ich potrzebom.

 

Każdy z nich pracował w swojej dziedzi­nie. Wszelką nadwyżkę jaką ktoś wyprodu­kował wymieniał za nadwyżki produktów wy­tworzone przez pozostałych.

 

Życie na wyspie nie zawsze było łatwe, gdyż brakowało im wielu rzeczy, do których byli przyzwyczajeni w cywilizowanym świe­cie. Ale los ich mógłby być o wiele gorszy.

 

Zresztą już w Polsce poznali kryzys. Pamiętają jak musieli się ograniczać, podczas gdy sklepy w odległości dziesięciu kroków od ich domów były przepełnione towarami. Tutaj przynajmniej nie muszą patrzeć jak się psują produkty potrzebne do życia. I nie muszą obawiać się licytacji.

Tutaj mają prawo do korzystania z owoców swojej ciężkiej pracy.

A więc nasi rozbitkowie eksploatują wys­pę i wielbią Boga spodziewając się, że pewne­go dnia odnajdą swoich krewnych zachowa­wszy dwa wielkie dobra: życie i zdrowie.

 

Dodaj komentarz